Czw, 03.01.2008, 20:12
Bonus napisał(a):http://syrena10.vipserv.org/forum/album_pic.php?pic_id=1751
Czw, 03.01.2008, 21:50
Czw, 03.01.2008, 22:12
Pią, 04.01.2008, 0:22
PaweĹ‚14 napisał(a):[...]tylko szkoda, ĹĽe samochĂłd nie jest na chodzie
Pią, 04.01.2008, 14:20
Pią, 04.01.2008, 16:18
Sob, 05.01.2008, 0:13
http://syrena10.vipserv.org/forum/album_pic.php?pic_id=1751
Sob, 05.01.2008, 0:15
Pon, 06.12.2010, 4:00
Nie, 06.03.2011, 21:24
Śro, 23.01.2013, 21:49
Wto, 28.10.2014, 13:22
Admoto.pl napisał(a):Pewien pan pokochał pewną panią, nic w tym nadzwyczajnego. Naturalną rzeczy koleją zakochani postanowili wziąć ślub i w szczęśliwości spędzić wspólnie życie. Ceremonia ślubna to nie byle co, obojgu zależało więc na odpowiedniej oprawie, czemu dziwić się nie należy, bowiem to wydarzenie szczególne i powinno być zapamiętane na długo. Do ślubu postanowili pojechać samochodem wyjątkowym; pięknym i rzadko spotykanym. Przyszły pan młody wielkim sentymentem darzył Warszawę, bo to pierwsze powojenne auto w Polsce, dziś unikalne. No i piękna Warszawa jest bardzo. Zaczęło się poszukiwanie. Szybko okazało się, że oferowane egzemplarze są albo w stanie ruiny, albo zbyt drogie. Szczęśliwie Internet nie zna granic i w Bułgarii znalazła się M-20 z 1963 roku w umiarkowanej cenie i niezłym stanie. Szybka decyzja - przelew, zaprzyjaźniony mechanik, auto z lawetą i wyjazd. Na miejscu obu panom miny zrzedły. Wojciech Daszyk, znany w Sanoku z rzetelnej roboty mechanik, wspomina, że jak zobaczył owo cudo "w dobrym stanie", to nogi się pod nim ugięły. Nie było jednak wyjścia, zapłacone-kupione. Samochód został przywieziony do Sanoka i w warsztacie zaczęły się objawiać coraz to nowe niespodzianki. Że z tapicerki zostały strzępy, było widać wcześniej, że karoserię dość starannie zjadła rdza, również. Auto miało za sobą długi i ciężki żywot zbliżony raczej do losu ciągnika rolniczego niż samochodu. A i bułgarska myśl techniczna budziła coraz to większe zdumienie widzącego już niejedno Wojciecha Daszyka. Pęknięcie mocowania resora załatwiono przyspawaniem tego elementu obok, w efekcie rozstaw kół lewej i prawej strony auta był inny. Pomysłowe usunięcie luzów zawieszenia przedniego za pomocą rękawów koszuli, a naprawa sparciałych przewodów gumowych metodą cerowania kordonkiem budziło zdumienie, swoisty podziw dla autorów tych rozwiązań, ale też i przerażenie - czy to da się w ogóle naprawić, odtworzyć, zregenerować? Czy uda się znaleźć części?
Wycinanie przerdzewiałych fragmentów, piaskowanie, ponowne wycinanie, piaskowanie, następnie spawanie i odbudowa konstrukcji wymagało wielu godzin pracy, staranności i doświadczenia. Kiedy prace blacharskie były ukończone, pan Wojciech przygotował całość do lakierowania, szpachlowania, szlifowania, zabezpieczenia profili... Równolegle trwały prace mechaniczne. Poszukiwanie części, gdzie to tylko możliwe, nie zawsze kończyło się sukcesem. Szczęśliwie na bazie Warszawy budowano też Żuka, Nysę i Tarpana, więc z elementami osprzętu silnika, przeniesienia napędu czy zawieszenia było trochę łatwiej, co wcale nie oznacza, że łatwo. Najtrudniejsze i najkosztowniejsze było poszukiwanie elementów i detali do wnętrza kabiny. Drobnych detali nie ma, a jeśli są, to kosmicznie drogie. Wszystkie ozdobne listwy i elementy ozdobne karoserii zostały oddane do firmy specjalizującej się w chromowaniu. Najprostszą sprawą była tapicerka. Po usunięciu resztek oryginalnej na sprężynach i na bazie oryginalnego szkieletu tapicer uszył nowe pokrycia. Na płatach drzwi i dachu znalazły się nowe wykładziny dokładnie odpowiadające pierwotnemu wyglądowi.
Ślub odbył się. z kilkumiesięcznym opóźnieniem, ale państwo młodzi zrealizowali swój cel i na nową drogę wjechali Warszawą. Samochód pozostał w rodzinie zajmując szczególne miejsce w specjalnie przygotowanym garażu. Ta Warszawa jest maleńkim wkładem w zachowanie rodzimej kultury motoryzacyjnej.
Po zakończeniu prac Wojciech Duszyk powiedział: - Remont i odbudowa tej Warszawy trwała około roku. Bardzo dużo czasu zajęło poszukiwanie części, zwłaszcza drobnych elementów do kabiny. Odtwarzanie fragmentów karoserii, zdobywanie brakujących części i zmontowanie wszystkiego w całość wymagało cierpliwości i wiary. Wiele osób mówiło mi, że ten złom nie nadaje się do niczego i dziś nie wierzą, że to ten sam samochód. Mam ogromną satysfakcję, zwłaszcza, że nigdy w okolicy nie widziałem takiej Warszawy. No i jak pięknie prezentowała się na ślubie kolegi!
Śro, 12.04.2023, 16:02
Auto-Swiat.pl napisał(a):30 marca 1973 r. powstał ostatni egzemplarz Warszawy. Zszokuje cię, ile kosztowałby dziś ten samochód, uwzględniając średnie zarobki. Zdziwi, jak często trzeba było w nim regulować hamulce, ile dni produkowano jedno auto i jakim statusem cieszyło się ono w Chinach. Oto 11 niezwykłych historii o Warszawie – także takiej z dębowymi kołami i w wersji tropikalnej.
FSO Warszawa dwa razy miała szansę zostać jednym z najmodniej wyglądających samochodów na świecie
Przypominamy, jak uciążliwa była jej eksploatacja i dlaczego część aut miało szczotki przed przednimi kołami
Używając języka PRL, FSO Warszawa nigdy nie wykonała planu. No i bardzo się nie spodobała Peugeotowi
Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu
Garbaty, ciężki i słaby – taki był pierwszy powojenny samochód osobowy produkowany w Polsce. Na dodatek długowieczny: FSO Warszawę wytwarzano bowiem przez prawie 22 lata, od 6 listopada 1951 r. do 30 marca 1973 r. Auto miało więc aż nadto czasu, by nazbierać niezwykłych, sensacyjnych i mało znanych historii – które właśnie zamierzamy ci zaserwować. To może zaczniemy od kasy, ok? (…)